czwartek, 14 stycznia 2016

TOP10 – Ekranizacje książek, które nigdy mi się nie znudzą


Tak wielu wspaniałych filmów nie byłoby dane nam obejrzeć, gdyby ktoś wcześniej nie napisał jakiejś naprawdę ciekawej książki. Są takie ekranizacje, które mogę oglądać co jakiś czas i nigdy mi się one nie znudzą. Przygotowałam dzisiaj zestawienie dziesięciu takich filmów. Jeśli jesteście ciekawi, które z nich tworzą moje top10, to zapraszam do lektury. :)

Muszę przyznać się do tego, że kiedy wybrałam te filmy, doszłam do wniosku, że każdy z nich widziałam, zanim przeczytałam książkę, a papierowych pierwowzorów niektórych z nich nie czytałam wcale. Może dlatego tak je uwielbiam? Kiedy najpierw przeczytam książkę, do filmu często podchodzę dosyć krytycznie - bywa, że denerwują mnie zmiany, jakie twórcy filmowi wprowadzili do fabuły, czasem nie podoba mi się obsada. Trudno przywołać mi jakiś przykład filmu, który okazał się lepszy od książki. A nie, czekajcie, jednak coś mam! Pięćdziesiąt twarzy Greya - brak dostępu do myśli Anastasii w filmie to najlepsze, co twórcy mogli zrobić z książką. Czy jednak mogłabym oglądać ten film co jakiś czas i nie czułabym znudzenia? Wątpię. Zresztą żadne z niego dzieło filmowe, więc dosyć o nim. ;) Przejdźmy do mojego osobistego rankingu.


Na miejscu dziesiątym znalazła się ciepła ekranizacja książek opartych na faktach. Julie i Julia to opowieść o dwóch kobietach. Pierwsza z nich to Julia Child, która odmieniła sztukę gotowania w Stanach. Druga to Julia Powell, która postawiła przed sobą wyzwanie, by ugotować wszystkie potrawy z liczącej sobie 524 przepisy książki kucharskiej jej idolki - właśnie Julii Child. Swoje kulinarne zmagania opisywała na blogu. Film przedstawia historię zarówno jej, jak i kulinarne oraz wydawnicze zmagania Julii Child, które doprowadziły do wydania jej dzieła.
Uwielbiam role Meryl Streep i Amy Adams oraz muzykę, jaka towarzyszy obydwu paniom. To pięknie nakręcony i niezwykle apetyczny film. Książek, niestety, nie czytałam.


Pamiętam pierwszy seans Parku Jurajskiego. Ten zachwyt nad dinozaurami, ten dreszczyk emocji, gdy wszystko wymknęło się spod kontroli, no i ta epicka muzyka! Chociaż film znam bardzo dobrze i przy każdym kolejnym seansie już nie czuję aż takiego napięcia, jakie towarzyszyło mi podczas pierwszego razu, to nadal go uwielbiam. To świetna nauka, że człowiek nie powinien ingerować w naturę i łamać jej praw, bo może się to dla niego źle skończyć.
Książkę, na podstawie której powstał film, mam na półce i zamierzam niedługo ją przeczytać. Ciekawa jestem, czy pojawią się takie emocje, jak podczas filmu. :)


Czekolada to kolejny ciepły film, który po prostu uwielbiam. Vianne Rocher wraz z córką przeprowadza się do niewielkiego miasteczka, gdzie wzbudza ogólne oburzenie - podczas Wielkiego Postu otwiera w miasteczku sklepik, w którym można nabyć czekoladę w każdej postaci. Jakby tego było mało, kobieta zmienia także samych członków skostniałej społeczności. Ludzie powoli odkrywają, że życie trzeba przeżyć tak, by czuć zachwyt i szczęście, a nie dopasowywać się do tego, co wypada i czego wymaga od nas otoczenie.
Film równie, o ile nie bardziej, apetyczny co Julie i Julia. Do tego mamy dodatek Juliette Binoche, która świetnie zagrała swoją rolę, niezwykle klimatyczną muzykę i jako wisienkę na torcie - Johnny'ego Deppa. Czegóż chcieć więcej? :)
Książki również nie czytałam i wersja papierowa jest obecnie trudna do zdobycia, ale zawsze można sięgnąć po e-booka. Chętnie przeczytałabym powieść, zwłaszcza, że poza Czekoladą istnieją również koleje dwa tomy.


Na miejscu siódmym znalazła się ekranizacja książki Kathryn Stockett. Służące to opowieść, która rozgrywa się w latach 60. XX wieku, kiedy to modne, młode panie domu miały do pomocy czarnoskórą służącą, która robiła wszystko - sprzątała, gotowała, wychowywała dzieci. W tym świecie żyje także Skeeter, która marzy o karierze dziennikarki. Nie może liczyć na zbyt wiele - kolumna o poradach dla kur domowych nie spełnia jej ambicji. Dziewczyna postanawia opowiedzieć historie czarnoskórych służących, a książka, jaka z tych opowieści się rodzi, robi niemałe zamieszanie w społeczeństwie.
Uwielbiam ten film, bo pokazuje świat, jaki obecnie trudno sobie wyobrazić. Żyjemy w czasach, gdzie rasizm jest czymś złym, a segregacja rasowa jest niedopuszczalna. Czasem aż trudno uwierzyć, że jeszcze 60 lat temu świat wyglądał zupełnie inaczej.
Podobnie jak w przypadku Parku Jurajskiego, książka znajduje się na mojej półce i mam zamiar niedługo po nią sięgnąć. :)


Na miejscu szóstym wylądował jedyny polski film w moim zestawieniu. Pisałam już o moim zachwycie nad nim w recenzji książki, o TUTAJ. Znachora oglądałam niezliczoną ilość razy i zawsze mnie urzeka tak samo. Książkę przeczytałam w zeszłym roku i mimo pewnych różnic, również przypadła mi do gustu.
W filmie podoba mi się obsada (Jerzy Bińczycki, Anna Dymna, Tomasz Stockinger, Bożena Dylkiel, Artur Barciś - sami świetni polscy aktorzy), atmosfera małego miasteczka i wsi oraz klimatyczna muzyka.


Przechodzimy do pierwszej piątki, a rozpoczyna ją magiczna i urzekająca ekranizacja Opowieści z Narnii. Uwielbiam oprawę graficzną tego filmu i samą historię, ale to już zasługa C.S. Lewisa. Któż nie chciałby wejść do szafy i przenieść się do zaczarowanej krainy? Czyż to nie genialne? :)
Kolejne części Opowieści z Narnii, chociaż utrzymane w tym samym klimacie, już tak bardzo mnie nie urzekły. Może to dlatego, że z czasem kolejne z rodzeństwa zaczyna dorastać i już nie powróci do Narnii? Trochę to przykre - to takie przypomnienie, że z czasem dzieci tracą swoje dziecięce spojrzenie na świat, a ich wyobraźnia mocno na tym cierpi.
Cenię w tej historii naukę, jaka z niej płynie - dobro zwycięża, a ktoś, kto zbłądził, zawsze może liczyć na kolejną szansę. Muszę kiedyś w końcu pożyczyć od siostrzenicy całą serię Opowieści z Narnii, które w zasadzie sama jej w prezencie kupiłam, i w końcu ją przeczytać. :)


Powoli zbliżamy się po podium, ale zanim to nastąpi - miejsce czwarte, a na nim Zielona mila. Kocham ten film i za każdym razem wzrusza mnie on do łez. Genialne role Toma Hanksa, którego uwielbiam, i Michaela Clarke'a Duncana. Postać Johna Coffeya jest zagrana rewelacyjnie - aktor świetnie oddał niewinność Johna, jego pragnienie uratowania innych i cierpienie z powodu zła na świecie.
Wstyd się przyznać, ale książkę mam już chyba ze cztery lata na swojej półce, a jeszcze jej nie przeczytałam. Tłumaczę się tym, że to niewygodne wydanie kieszonkowe. ;) Planuję jednak wkrótce wreszcie po nią sięgnąć.


"Życie idioty to nie bułka z masłem."
No i znajdujemy się na podium, a trzecie miejsce na nim zajmuje film obsypany Oscarami  - Forrest Gump. Ponownie Tom Hanks i absolutnie genialna rola. Urzekający, pełen humoru i nawiązań do popkultury, chwytający za serce obraz. Kocham ten film i doprawdy, nigdy mi się on nie znudzi, a oglądałam go naprawdę niezliczoną ilość razy.
Po książkę sięgnęłam, bo byłam ciekawa, na ile różnią się te dwa obrazy i niestety zawiodłam się. Okazało się bowiem, że twórcy filmowi wyciągnęli z niej to, co najlepsze, zostawiając pokłady absurdu, który już nie przyniosłyby takiego sukcesu. Najbardziej rozczarowało mnie zakończenie, które ma się nijak do tego filmowego. Próżno szukać w nim tych wzruszających i chwytających za serce scen.


Na miejscu drugim nie znajduje się jeden film, a osiem, czyli absolutnie magiczna seria o Harrym Potterze. Dla wielu z Was są one zapewne zwizualizowaniem dziecięcych marzeń o bilecie do Hogwartu. :) Ja niestety w ten magiczny klimat wsiąknęłam dopiero jako dorosła i przyznać się muszę, że zanim sięgnęłam po książki, filmy owszem, podobały mi się, ale czegoś w nich nie rozumiałam. Pewne wątki były dla mnie nie do końca jasne i dopiero lektura książek wszystko mi uporządkowała. Mało tego, zdziwiłam się, jak wiele różnic znaleźć można między książkami a filmami. Nie sprawia to jednak, że moje uwielbienie przechyla się na korzyść jednej lub drugiej formy przekazu. Obydwie stanowią dla mnie jedno ogromne uniwersum Harry'ego Pottera które pokochałam i chętnie bym się do niego przeniosła. :)

No i przyszła pora na miejsce pierwsze. Domyślacie się, co się na nim znalazło? :)


Władca Pierścieni! Kto obstawiał tę trylogię? ;)
Krasnoludy, elfy, hobbici, czarodzieje - Władca Pierścieni to pełna magicznych stworzeń, urzekająca i absolutnie magiczna opowieść. Jest fantastyczny świat, jest drużyna zdolna do tego, by oddać na siebie życie, jest trudna misja, od powodzenia której zależą losy świata, jest wątek romantyczny, jest humor i są niesamowite sceny bitewne, a wszystko to okraszone przecudowną muzyką - czegóż chcieć więcej? :)
Filmami się zachwycam, ale poległam przy książkach. Przeczytałam do tej pory tylko pierwszą część i niespecjalnie mi się ona spodobała. Może to wina przekładu, który różni się od tego, jaki został wykorzystany przy tłumaczeniu filmu? A może to wina przeciągniętych opisów i sporych różnic między książką a filmem? Nie wiem, ale nie poddam się tak łatwo i na pewno jeszcze zmierzę się z trylogią Tolkiena. :)

I to już wszystko. :) Jak Wam się podobało? Które z moich ulubionych ekranizacji należą także do Waszych ulubionych filmów? A może któregoś z tych filmów nie lubicie i mój wybór Was zaskoczył? Zapraszam do komentowania! :)
Zaczytanego dnia,



Zdjęcia plakatów oraz dane dotyczące filmów: http://www.filmweb.pl/
Informacja
Na blogu zainstalowany jest zewnętrzny system komentarzy Disqus. Więcej o nim w Polityce Prywatności.